Władysław Broniewski, arcyciekawa postać i patron ulicy, przy której od paru dni bywam częściej. Kiedy zdałam sobie sprawę, że nawet na moich polonistycznych studiach Broniewski nie zaistniał specjalnie, sięgnęłam po książkę*.

Pewnie znacie przypisywaną Chińczykom klątwę „Obyś żył w ciekawych czasach”.
Wydaje mi się, że to jedna z tych postaci, które to życzenie dotknęło. Z jednej strony „Bagnet na broń”, który pewnie wielu z nas nadal potrafi przynajmniej we fragmencie zarecytować, z drugiej nienawidzony „Pokłon Rewolucji Październikowej” i „Słowo o Stalinie”.
Z trzeciej strony „Kalambury” śpiewane przez Muńka Staszczyka, z jeszcze kolejnej  „Anka”, cykl porównywany z „Trenami” Kochanowskiego, bo napisany w podobnie tragicznych okolicznościach.

Broniewski, legionista, członek powstałej z inicjatywy Józefa Piłsudskiego Polskiej Organizacji Wojskowej, uczestnik wojny polsko – bolszewickiej, kawaler Virtuti Militari, czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, więzień Łubianki, żołnierz armii Andersa, z którą przez Iran i Irak trafił do Palestyny, do Polski wrócił w 1945 roku.
Poeta dziś zapomniany, przez lata traktowany jako piewca komunizmu i dyżurny poeta Polski Ludowej.

Wierzył w socjalizm, nie wierzył władzy. Postrzegany jako jej pupilek martwił się, czy Jerzy Giedroyć zechce podać mu rękę, kiedy odwiedzi go w Maisons- Laffitte. Niezależnie od wszystkiego, patriota.

Był bardziej niż świadom własnego talentu i roli w życiu poetyckim kraju.
Kiedy Bolesław Bierut zaproponował Broniewskiemu napisanie słów do nowego hymnu państwowego, ten, ponoć bardzo nietrzeźwy, przyniósł Bierutowi kartkę, na której było napisane: „Jeszcze Polska nie zginęła” i dodał, że wprawdzie on jest jednym i  jedynym, który mógłby napisać nowy hymn, ale tego nie zrobi, bo to tak, jakby „orłowi polskiemu głowę urwać”.

Pięć dni po śmierci córki Joanny, Broniewskiego przemocą i w kaftanie bezpieczeństwa przewieziono do szpitala psychiatrycznego w Kościanie. W roku 1954 o tym, czy ktoś jest chory czy zdrowy, mogła zadecydować władza, tym prościej lekarzom było orzec u poety „schizofrenię bezobjawową” i ta diagnoza może być najlepszym dowodem na jak najbardziej zdrowy, choć nie zawsze trzeźwy, umysł poety.

W 2006 roku została wydana płyta z piosenkami do słów wierszy Władysława Broniewskiego. Śpiewają je poza Muńkiem Staszczykiem i Pustkami także Pidżama Porno, Meble, Paresłów i kilkanaście innych offowych zespołów. W ich interpretacji wiersze Broniewskiego brzmią absolutnie niezwykle.

 

*Książka Mariusza Urbanka„Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, Warszawa 2011.