Na ekranach MORE: Sztuka to nie tylko ON. To też ONA.
Gdy myślimy o historii sztuki, nasza wyobraźnia wędruje najczęściej ku nazwiskom, które stały się symbolami epok – wielkim mistrzom, wizjonerom, twórcom kanonu.
Tak się składa, że jego twarz widzimy w podręcznikach, muzeach, na wystawach.
Rzadziej – jej.
Czasem mamy kłopot z wymienieniem chociaż kilku nazwisk polskich malarek.
A przecież kobiety również tworzyły. Studiowały w akademiach, malowały z pasją i pełną świadomością, że ich obecność w świecie sztuki nie jest taka oczywista. Często działały wbrew społecznym oczekiwaniom, bez wsparcia instytucji. Bywało, że zdobywały uznanie za życia – lecz szybko znikały z katalogów, kolekcji, pamięci.
Bo jedno to być zauważoną, a drugie – zostać zapamiętaną.
Właśnie dlatego na ekranach MORE – w przestrzeni publicznej – wspólnie z Fundacją Niezła Sztuka pokazujemy kampanię „Sztuka to nie tylko ON. To też ONA.” Autoportrety kobiet - artystek, pojawiły się na naszych ekranach, przywracając je spojrzeniom przechodniów - a może przede wszystkim - przywracając pamięć o nich.
Bohaterki kampanii
Każda z nich miała swój własny głos, styl i wypracowaną tożsamość artystyczną. Twórczość ta przecinała granice stylów i konwencji:
- Anna Bilińska-Bohdanowicz (1857–1893) – malarka studiująca w paryskiej Académie Julian. Zdobyła międzynarodowe uznanie, lecz jej pierwsza duża wystawa w Polsce nie doszła do skutku przez jej przedwczesną śmierć.
- Olga Boznańska (1865–1940) – związana z Monachium i Paryżem, uczestniczyła w Biennale w Wenecji, wystawiała w Londynie, Nowym Jorku, Wiedniu. Jej styl balansował między impresjonizmem a symbolizmem – i był całkowicie jej własny.
- Mela Muter (1876–1967) – członkini Société Nationale des Beaux-Arts, aktywna w paryskiej bohemie. Malowała sceny społeczne, portrety, pejzaże. Jej prace były wystawiane m.in. w Barcelonie, Tuluzie, Genewie.
- Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895–1967) – współzałożycielka awangardowej Grupy Praesens, wykładowczyni warszawskiej ASP, autorka murali i projektów scenograficznych. Tworzyła w duchu konstruktywizmu, organizując wystawy o randze międzynarodowej.
Dlaczego zniknęły?
Choć wiele z tych artystek za życia odnosiło sukcesy, wystawiało za granicą i zdobywało nagrody, ich nazwiska nie przetrwały w powszechnej świadomości. Dlaczego?
Bo sztuka kobiet długo funkcjonowała jako osobna kategoria – mniej poważna, mniej „ważna”.
>Ich twórczość opisywano przez pryzmat „wrażliwości”, nie warsztatu.
>Ich wystawy recenzowano z pobłażliwością. Ich dzieła – wyceniano niżej.
Brak instytucjonalnego wsparcia, wpływowych mecenasów, męskich sieci zawodowych – sprawiał, że po ich śmierci obrazy trafiały do magazynów, zapomniane. A nazwiska? Czasem nawet nie podpisywały własnych prac – bo „tak było”.
Artystka czy gospodyni?
Na przełomie XIX i XX wieku kobieta miała być żoną i matką. Sztuka – jeśli w ogóle – miała być jej hobby, nie zawodem. Społeczeństwo nie pytało: „czy masz talent?”, tylko: „czy wypada?”
Czy wolno jej było malować akty?
Czy powinna wybrać pędzel zamiast dzieci?
Czy można w ogóle żyć z malarstwa – będąc kobietą?
One odpowiadały po swojemu.
Malowały. Wystawiały. Studiowały.
I zasługują na to, by dziś ich nazwiska znów wybrzmiały.
Kampania w przestrzeni publicznej
Ekrany MORE to ważne nośniki przekazu. Współpracujemy z Fundacją Niezła Sztuka zmieniając przestrzeń w otwartą galerię sztuki, która pokazuje to, co przez lata pozostawało w cieniu.
Sztuka to nie tylko ON. To też ONA.
Nieobojętna. Równa. Widzialna.