25 maja br. odbyła się w Krakowie debata dotycząca projektu krakowskiej uchwały krajobrazowej.
Jako paneliści w spotkaniu uczestniczyli: Elżbieta Koterba, Zastępca Prezydenta ds. Rozwoju Miasta, Janusz Sepioł, były senator, współtwórca ustawy krajobrazowej, Marek Kuzaka, prezes zarządu AMS oraz Andrzej Zdebski, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie.

Projekt krakowskiej uchwały jest dokumentem bardzo restrykcyjnym dla przedsiębiorców lokalnych, branży reklamowej, mieszkańców i nawet dla turystów, bo jak inaczej można potraktować zapowiedź, iż na drzwiach sklepu można wywiesić informację o możliwości płatności kartą, ale nie można umieścić oznaczenia graficznego, o jakie karty chodzi.
Projekt uchwały zawiera dużo absurdów i barier. Zastanawiałem się, co jest przyczyna takiego podejścia do ochrony krajobrazu i odnoszę wrażenie, iż osoby przygotowujące dokument zapomniały o kilku podstawowych sprawach.

Reklama jest potrzebna przedsiębiorcom w miejscu prowadzenia działalności gospodarczej, ale nie tylko. Kraków jest tu od lat bardzo restrykcyjny.
Jeden z hoteli na Starym Mieście przez 8 miesięcy od rozpoczęcia działalności czekał na wydanie zgody na umieszczenie w widocznym miejscu szyldu 50×50 cm – jak dla mnie jest to arogancja władzy w najczystszej formie. Ktoś powiedział, że firma bez reklamy jest tym samym, co żarówka bez prądu.
I to jest pierwsza zasada, o której powinny pamiętać władze Krakowa.

Reklama jest potrzebna także miastu. Na stronie miasta znajduje się lista prowadzonych na nośnikach zewnętrznych kampanii. Wymienię kilka z nich: „Kraków porusza umysły” – kampania była realizowana na 300 billboardach i 350 citylightach; „Kraków – tu płacę podatki” – kampania była realizowana na 50 billboardach i 50 citylightach;  „PIT w Krakowie – dobrze się składa” – kampania była realizowana na 100 billboardach i 80 citylightach i wiele innych.
Miasto słusznie reklamuje się w przestrzeni  publicznej,  jest to zwyczajnie skuteczne. Skuteczność tę potwierdza również ankieta z kwietnia 2015 r. (przygotowana zgodnie z najlepszymi wzorcami referendum 1947), w której 98,6% ankietowanych zwraca uwagę na reklamy. Swoją drogą, konieczność robienia tylu kampanii namawiających do rozliczania się z podatku w Krakowie, powinno władzom miasta dać do myślenia.

Forma dokumentu, stworzona na zasadzie budowania listy zamkniętej zawsze będzie bardzo skomplikowana, długa oraz zawsze będą w niej luki. Czy nie jest dużo prostszym rozwiązaniem napisanie, co jest dozwolone i oraz wskazanie, że to co nie jest dozwolone, jest zabronione?

Do pisania prawa trzeba się przygotować. Niestety, w wielu miejscach dokumentu widać, że autorzy niewiele wiedzą o branży reklamowej.
Projekt ustawy nie uwzględnia skodyfikowanych i przyjętych przez rynek formatów.
Nie ma w nim nic o przyszłości słupów reklamowych.

Podczas spotkania Pani Prezydent zapewniła że „jesteśmy na początku wstępnym” oraz że bardzo jej zależy, aby „Kraków był podobny do stolic europejskich”. Jednak ze sposobu prowadzenia komunikacji widać, że żadne zmiany w sposobie konsultacji nie są przewidywane. Na zadawane pytania, np. o prawa nabyte lub wspomniane wyżej słupy reklamowe, nie padały precyzyjne odpowiedzi.

W ogóle najczęstszą odpowiedzią na dowolną obiekcję ze strony zebranych w sali była ta o konieczności uporządkowania przestrzeni. Fakt, że nikt nie kwestionował i nie kwestionuje tej konieczności, ba – branża reklamowa od dawna wskazuje, że są narzędzia do likwidacji śmieci i wystarczy je tylko uruchomić – stale umyka przedstawicielom władzy. Na krakowskim spotkaniu także umknął passus o przytłaczającej liczbie przydrożnych informacji, które w ogóle nie powinny w przestrzeni zaistnieć, nielegalnych, przypadkowych,
na rozpadających się konstrukcjach.
Zadaliśmy sobie pracę domową i zrobiliśmy audyt (prawda, że przy ulicy Modlińskiej w Warszawie, co ma jednak znaczenie drugorzędne): stosunek reklam systemowych do niesystemowych wynosi 1:4,2.
O pomyśle na likwidację śmieci, czyli jakby się mogło zdawać –  o pierwszym kroku ku uporządkowaniu przestrzeni, władze nie zająknęły się słowem.

Stanowisko Pani Prezydent przypomniało mi pewien wywiad Roberta Mazurka z Elżbietą Jakubiak z 2007 roku. Oto fragment:

„(…) Elżbieta Jakubiak: U nas uważa się, że biznes tworzy państwo, a urzędnicy państwowi je niszczą, a to oni przygotowują wielką infrastrukturę dla życia dziennikarzy, biznesu. Gdyby nie oni, gdyby nie tacy ludzie jak ja, byłby pan bez numeru dowodu, zameldowania.

Redaktor: Gdyby nie biznes, pani byłaby bez pensji.

Elżbieta Jakubiak: To nieprawda! Wypracowuję ją jako urzędnik państwowy, wydając panu zaświadczenia, by mógł pan prowadzić działalność gospodarczą, przygotowując działkę do inwestycji i tak dalej. W sumie to ja panu pozwalam pracować.(…)”

Sprawa konieczności uporządkowania przestrzeni publicznej  jest oczywista, całkowicie zgadzam się z urzędnikami z Krakowa, jednak sposób osiągnięcia celu, który został zaproponowany w uchwale, będzie szkodził wszystkim.