Kukułcze jajo w gminach czyli o ustawie krajobrazowej
[vc_row type="in_container" full_screen_row_position="middle" scene_position="center" text_color="dark" text_align="left" overlay_strength="0.3" shape_divider_position="bottom"][vc_column column_padding="no-extra-padding" column_padding_position="all" background_color_opacity="1" background_hover_color_opacity="1" column_shadow="none" column_border_radius="none" width="1/1" tablet_text_alignment="default" phone_text_alignment="default" column_border_width="none" column_border_style="solid"][vc_column_text]W bieżącym roku został opublikowany ranking "Global Benchmark Complexity Index", przygotowany przez firmę TMF Group, pokazujący poziom skomplikowania i niejasności przepisów prawnych dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej w poszczególnych państwach. Polska zajęła w tym rankingu 1. miejsce wśród wszystkich krajów europejskich (7. miejsce na świecie). Nie jest to zdecydowanie powód do dumy…
Ustawa o ochronie krajobrazu jest niestety przykładem, że słusznie zajęliśmy tak wysokie miejsce w rankingu. Projekt ustawy pojawił się w lipcu 2013 i co do jego założeń uważam że był bardzo potrzebny i miał szansę wpłynąć na poprawę wizerunku naszego otoczenia. Prace w komisjach trwały bardzo długo, potem został ogłoszony termin wyborów prezydenckich i należało jak najszybciej wykazać się jakimś działaniem. W ciągu kilku tygodni przegłosowano ustawę i 15 maja br. została ona podpisana przez Prezydenta RP. Problem polega na tym, że nie jest to już ustawa o ochronie krajobrazu, tylko ustawa antyreklamowa a cała odpowiedzialność za jej realizację spadła na organa wojewódzkie i gminne.
11 września 2015 r. ustawa weszła w życie i teraz jest ona problemem samorządów.
Wiele urzędów gmin zapewne przez długi czas nie podejmie tematu tworzenia uchwał reklamowych,
mając słuszne obawy przed kosztami wiążącymi się
z wprowadzeniem działań oraz zdając sobie sprawę z możliwości skierowania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Są gminy, które nie korzystając z „dobrodziejstw” nowej ustawy, będą likwidowały chaos
i bałagan na ulicach przy pomocy narzędzi, jakimi dysponuje nadzór budowlany. Wiele gmin tak działa od jakiegoś czasu.
Są jednak gminy, które podjęły wyzwanie i rozpoczynają prace nad projektami uchwał reklamowych.
Takie wstępne prace rozpoczęły się w Warszawie, Łodzi, Gdańsku. Dlaczego tam? Dla mnie sprawa jest oczywista: mimo, że ustawa zawiera wiele wad, miasta należy posprzątać, i ten temat nie wymaga dyskusji. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, co i jak należy sprzątać, aby było to skuteczne.
Zacznijmy jednak od początku: dlaczego jest tak wiele reklam w przestrzeni miast i gmin.
Odkąd pojawiły się na świecie wyspecjalizowane przedsiębiorstwa, pojawiła się również reklama
i od kilkudziesięciu wieków towarzyszy nam w życiu codziennym. Odkryte napisy na ścianach budynków w Pompejach, mówiące jaki producent ma najlepszy sos rybny najlepiej o tym świadczą. Tak się działo i dzieje dlatego, że reklama zewnętrzna jest skuteczna i potrzebna. Wiedzą również o tym politycy i samorządowcy, którzy prawie zawsze wykorzystują outdoor podczas kampanii wyborczych, a czasem niestety bez żadnego skrępowania i umiaru zaśmiecają miasto.
Co zatem wymaga sprzątania, taka reklama:
czy taka:
Odpowiedź nie powinna powodować większych trudności.
Jadąc dowolną ulicą w mieście zobaczymy kilka konstrukcji reklamy systemowej o ustandaryzowanych formatach i typach, ustawione zgodnie z przepisami, zobaczymy również kilka - kilkanaście razy więcej bannerków, plakatów, tabliczek i innych „oryginalnych” konstrukcji. Podstawowym kryterium czyszczenia miasta powinno być kryterium legalności. Nie może być miejsca w przestrzeni na reklamy, które są ustawione niezgodnie z prawem, ale to nie jest problem reklamy systemowej, ona w zdecydowanej większości spełnia te wymagania.
Poruszając kwestę legalności należy pamiętać o wadach ustawy o ochronie krajobrazu. Zgodnie z jej zapisami urząd gminy może zdecydować o usunięciu reklamy, która posiada pozwolenie na budowę.
To absurd, wygląda to tak jakby pan poseł X uzyskał pozwolenie na budowę różowego domu i zbudował go, a w nowej kadencji posłowie z partii Y przegłosowali ustawę, że wszystkie różowe domy mają być rozebrane. Praworządny poseł X rozbierze swój dom, ale na pewno wystąpi - zgodnie z prawem -
z roszczeniem odszkodowawczym do gminy, która wcześniej wydała mu pozwolenie na budowę.
Kolejnym problemem jest opłata reklamowa i decyzja, kto ma ją płacić: właściciel gruntu czy też właściciel konstrukcji reklamowej. Jeżeli opłata nie będzie przypisana do właściciela gruntu, pozbywanie się śmietnika reklamowego będzie bardzo utrudnione. Jeżeli przypiszemy ją do właściciela gruntu, nie będzie można od podatku reklamowego odliczyć podatku od nieruchomości, co gwarantuje ustawa.
I bądź tu mądry samorządzie...
Tym bardziej, że nie wiadomo, do czyjej kasy trafią pieniądze z podatku od reklamy.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]