Ilustrator, zawód jak z bajki
Zanim na dobre zatraciłam się w literaturze, przez większość dzieciństwa uparcie nie przeczytałam w całości żadnej książki. Do 10. roku życia książka musiała spełniać dla mnie jedno kryterium. Musiała opowiedzieć swoją historię obrazami.
W domu rodzinnym wciąż stoi na półce stare, bo z 1955 roku, wydanie Baśni Jana Christiana Andersena. Na okładce w saniach sunie w górę Królowa Śniegu. Jeśli miałabym powiedzieć, jaka książka z ilustracjami mnie ukształtowała, bez wahania wskazałabym właśnie ją. Oczywiście, byłam dzieckiem, niewiele interesował mnie autor ilustracji, przez długi okres nazwisko Jana Marcina Szancera niewiele mi mówiło. Przez lata ignorancji nie miałam pojęcia, kto ukształtował mój gust ilustratorski. Dziś jego prace są dla mnie podróżą w środek dzieciństwa. Za każdym razem widząc baśnie w witrynie antykwariatu, zatrzymuję się z uśmiechem.
Mam w życiorysie epizod w Akademii Sztuk Pięknych i, mimo że wciąż regularnie wracam do węgli i kredek, nie zostałam ilustratorką, choć bardzo długo był to dla mnie zawód jak z bajki. Przy okazji pracy dla Jet Line mogłam wrócić do lekko zakurzonych miłości. Gdy wystartowała sieć ekranów cyfrowych MORE, które nazywamy Instagramem ulicy, było dla nas oczywiste, że nie może na nim zabraknąć prac młodego pokolenia ilustratorów.
Nasi ilustratorzy
Zapytałam kilkoro artystów, z którymi współpracujemy, jakie ilustracje oni pamiętają ze swojego dzieciństwa.
Ola Szmida bardzo lubiła czarno-białe ilustracje Hanny Czajkowskiej do Dzieci z Bullerbyn. Ale największy wpływ miały na nią animacje i komiksy twórców od Walta Disneya. Była (i nadal jest) fanką disneyowskich animacji jak Słonik Dumbo, Syrenka Ariel czy Król Lew. Zaś komiksy Kaczor Donald czytała tak namiętnie, że potrafiła recytować i opisywać z pamięci, co się dzieje na poszczególnych stronach.
Anna Dusza wciąż przechowuje kolekcję książek z dzieciństwa, które teraz ogląda z córkami. Jej ukochanymi ilustratorami są Barbara Gawdzik-Brzozowska, która zestawiała duże, proste plamy koloru z subtelną kreską oraz Ha-Ga, czyli Anna Gosławska-Lipińska. Pokochała ją za wizerunki wystraszonych świnek morskich i przebiegłych lisów.
Na Bartosza Szymkiewicza bardzo duży wpływ mieli reprezentanci polskiej szkoły plakatu: Piotr Młodożeniec, Lech Majewski, Henryk Tomaszewski i Waldemar Świerzy. Bartosz od kiedy pamięta, chciał projektować okładki płyt. Zawsze podobały mu się te zaprojektowane przez Rosława Szaybo z serii Polish Jazz. Każda z nich jest inna, ale wszystkie są częścią serii. Bartosz mówi, że dopiero dzisiaj rozumie, jakim wyzwaniem jest osiągnięcie tego efektu.
A Was, jakie ilustracje przenoszą w środek dzieciństwa?
Ilustracje do ilustracji wspomnień zaczerpnęłam z:
bonito.pl
wyborcza.pl
telemagazyn.pl
muzeumjazzu.pl