Po drugiej stronie słuchawki. Relacja handlowca z czasu izolacji.
Epidemia i empatia
Pracuję w branży reklamowej od prawie dziesięciu lat. Często spotykam ludzi wrażliwych, łatwo wchodzących w relacje, empatycznych, typowych ekstrawertyków, których optymizm i otwartość to drugie imię. Rozmowy biznesowe bardzo często przechodzą wtedy na tryb przyjacielski, bez najmniejszych strat dla profesjonalizmu i realizacji kontraktu.
Sama taka jestem. Lubię słuchać i lubię mówić, gdy ktoś słucha. Myślę, że zyskujemy energię przebywając wśród innych.
I nagle: epidemia. Co się dzieje z energią empatycznego handlowca w czasie izolacji?
Na początku strach i obawy brały górę, emocje rządziły i widać było, że mamy dużą potrzebę dzielenia się nimi z innymi. Zdrowie, rodzina, praca, dom … Wszystko w jednym miejscu i w jednym czasie stało się całością bez wyraźnych granic. Obowiązki zawodowe nie przestały działać, ale zmieniły swój charakter. Na przykład my - z handlowców, plannerów, marketingowców, ekspertów i doradców staliśmy się negocjatorami, adwokatami, logistykami. To prawda, że nie było to dla nas nowością, ale nigdy w takiej skali, z dala od biura, zespołu.
Kilka tygodni pracy z domu może być wyzwaniem. Wtedy z pomocą przychodzi ekstrawertyczna natura, która opiera się o potrzebę dzielenia się uczuciami i rozmowę. To ona pozwala przetrwać różne rzeczy o zdrowych zmysłach.
Relacje to podstawa
Każdy z nas wie (albo podejrzewa), jak wiele znaczą relacje. Życie zawodowe i prywatne opiera się na relacjach, w końcu w relacji jesteśmy stworzeni :). W niektórych branżach są one mniej istotne, w innych ważne, jeszcze w innych biznes opiera się wyłącznie na nich. W mojej reklamowej branży relacje są bardzo ważne. Ponownie przekonałam się o tym ostatnio, gdy dzwoniłam w trudnym dla wszystkich czasie do moich biznesowych partnerów – klientów, z którymi współpracuję, aby zapytać po prostu: jak się mają?
Jak się masz? Zdrowie w porządku? Humor dopisuje? A rodzina? Wszystko w porządku? Jak praca? A jak nastroje?
Obowiązki zawodowe mieszały się z domowymi, rozmowy trwały o wiele dłużej niż zazwyczaj. Kwestie biznesowe schodziły na drugi plan, bądź w ogóle do nich nie dochodziliśmy. W tle głosy dzieci, krzyki, śmiech, płacz, przerwany wątek, bo trzeba zająć się niecierpiącą zwłoki sprawą malucha. Zdarzyło mi się z jednym z nich rozmawiać, bo pociecha koniecznie chciała „tak jak mama” porozmawiać z panią przez telefon. Rozmowy schodziły na tematy przyziemne, proste czynności, plany, sytuacje domowe. Dzieliliśmy się obawami, niepewnością, strachem o przyszłość, zdrowie, rodzinę, pracę. Potem życzyliśmy zdrowia i cierpliwości.
Myślę, że spoglądaliśmy wtedy na siebie z innej perspektywy i myślę, że umocniliśmy relacje.
Tamten czas powoli mija, rozmowy wyglądają inaczej. Teraz możemy się trochę pośmiać, powspominać, wrócić do pierwszych wątków i sytuacji z nimi związanych i ponownie zapytać „Co słychać?”
Epidemia i empatia - tło dla dobrej praktyki, którą na nowo odkrywaliśmy: praktyki rozmawiania i słuchania.