Zdarzyło się Wam kiedyś wpaść na świetny pomysł? Byliście pewni, że jego realizacja jest prosta / oczywista / konieczna a efekty zapewnią chwałę, sukces, satysfakcję i co tam jeszcze? A zdarzyło się Wam także odkładać ten świetny pomysł do szuflady, nie wierząc, no po prostu nie wierząc, że to robicie? Bo przecież to był naprawdę świetny pomysł?

Być może nie wiedzieliście, że trzeba go obronić lub nie wiedzieliście, jak to zrobić.

Ja już wiem.

Zanim zaczniecie czytać, zróbcie sobie kawę, bo wiadomo …

Przygotowani? (To ważne i o tym Autorzy piszą kilkakrotnie: nic nie zastąpi dobrego, rzetelnego przygotowania).

Zapraszam zatem do lektury pewnej książki.

Pod firmową choinką Mikołaj z Everbe (Everbe pomaga tworzyć pozytywne doświadczenia firmom i ich pracownikom), zostawił dla mnie książkę Johna P. Kottera i Lorne’a A. Whitheada „Świetnie pomysły. Jak je skutecznie prezentować i bronić ich przed destrukcyjną krytyką” (oryginalny tytuł: „Buy-In: Saving Your Good Idea from Getting Shot Down”).

Książka została wydana w 2012 roku przez Wydawnictwo Helion, jest ładnie przetłumaczona przez Olgę Kwiecień – Maniewską. Czyta się ją dobrze i miło, przykłady są z życia wzięte i analizowane także na wyższym poziomie abstrakcji, zatem bardzo łatwo można je sobie wyobrazić w dowolnie własnej sytuacji, życiowej lub biznesowej. Co było ważne dla mnie: autorzy w przedmowie powiedzieli jasno, czego mam się spodziewać (opisu jednej metody) i czego nie spodziewać (analizy wszystkich narzędzi komunikacji, perswazji i manipulacji). Obietnica została spełniona w I części, w której autorzy przedstawiają historię pewnego nazwijmy go Naprawdę Dobrego Pomysłu i najróżniejsze uwagi krytyczne, jakie można wymyśleć, aby Naprawdę Dobry Pomysł trafił do znienawidzonej szuflady oraz co zostało zrobione, aby pomysł uratować.

Przyznaję, że moją szczególną uwagę zwracała kreatywność krytykantów. Po przedstawieniu kilku wątpliwości, z wypiekami czekałam na kolejny atak i coraz poważniej zastanawiałam się, jak jeszcze można storpedować Naprawdę Dobry Pomysł.
Okazuje się, że można i to na bardzo wiele różnych sposobów – tu wyraziło się to w 24 rozmaitych uwagach, pytaniach i komentarzach. Autorzy książki pogrupowali je wszystkie w 4 podstawowe schematy: budzenie lęku, opóźnienie, zamęt i ośmieszanie.

Niby proste, ale jak łatwo w ferworze entuzjazmu i oczami wyobraźni widząc już sukces Naprawdę Dobrego Pomysłu, nie docenić potencjalnego zagrożenia, wyrażonego przez jakiegoś Przemysława Mądralińskiego lub jakąś Zofię Zachowawczą (to tylko dwie postacie, które służą autorom do formowania ataków Naprawdę Dobrego Pomysłu).
Przyznam się do jeszcze jednej rzeczy: nie byłam dotychczas częstą czytelniczką poradników, ale być może zmienię to w tym roku.
To może być Naprawdę Dobry Pomysł, o ile sama w sobie nie wzbudzę lęku
(przecież mam dużo pracy, czy jeśli zacznę czytać tyle książek, to zdążę robić inne rzeczy?),
nie zacznę opóźniać ( przecież mam tyle pracy, czytanie książek to chyba nie jest taki dobry pomysł),
nie wprowadzę sobie zamętu (a co z tekstem, który miałam napisać, prezentacją, którą zaczęłam jeszcze w grudniu i nową stroną internetową, która jest teraz najważniejsza?) i nie ośmieszę go sobie sama (nie, no daj spokój, naprawdę chcesz czytać te poradniki?).

Sięgnijcie po „Świetne pomysły” Kottera i Whitheada.
Mogę pożyczyć (chociaż … pożyczanie lubianych książek samo w sobie nie jest świetnym pomysłem).